Historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Zaręczyliśmy się! I co dalej...?!
Ok. Idziemy.
Choć czujemy ze to miejsce nie jest dla nas. Przepraszam. Ja czuje. Mój narzeczony po prostu nie rozumie. Ale w końcu to facet.
- Krystian… To jest hotel. 3 czy 4 gwiazdki. Będzie tam drogo i sztywno. Zobaczysz - mówię stojąc przed drzwiami Hotelu Senator.
- Weź Aga, daj spokój - odpowiada lekkomyślnie mój narzeczony.
Spokój…chyba żartuje? Tu chodzi o moje wesele!
Biorę głęboki wdech i wchodzimy. Założę się ze w eleganckim wnętrzu będzie elegancka Pani z elegancką sztywną dykcją, eleganckimi i drogimi pomysłami i eleganckim…wszystkim. Och.
Zgłaszamy się do recepcji hotelu. Po kilku minutach w naszym kierunku idzie. Pani tak jak myślałam elegancka ale o dziwno przemiło uśmiechnięta. Pewnie podaje nam dłoń i mówi: - Miło Was widzieć. Zapraszam na kawę. Dziś ja stawiam! J
Rozmowa jest lekka i przyjemna. Ani sztywna ani sztuczna. Dowiadujemy się podczas niej wielu rzeczy o których nie mamy pojęcia. Mam wrażenie ze elegancka Pani raczej dzieli się z nami swoimi doświadczeniami (tymi dobrymi i złymi) niż sprzedaje. Robi to jednak tak umiejętnie ze po 20 minutach patrząc na Krystiana oboje już wiemy. Tu będzie nasze wesele.
Wychodząc po trwającej 1,5 godziny rozmowie mamy miejsce na wesele i wrażenie ze nową bratnią duszę, która rozumie czym jest dla nas ten dzień i jak chcemy go spędzić.
Formalności załatwiliśmy sprawnie i szybko. Podpisaliśmy umowę, omówiliśmy ważne kwestie. Żegnając się po raz drugi z elegancką panią, która już wiem ze ma na imię Kinga mocno czuje ze pozory lubią mylić. Miejsce jest ciepłe i przyjemne, ludzie tam pracujący mili, a z organizatorem naszego wesela łączy nas dobra relacja…
Na tyle dobra ze po kilku miesiącach szukając pracy i natrafiając na ogłoszenie nie czuje żadnych oporów aby sięgnąć za telefon, wykręcić numer mojej konsultantki ślubnej i bez żadnego dzień dobry, hej czy witam powiedzieć; pani Kingo, widziałam ogłoszenie i może się pani śmiać ale ja wiem ze ja do Was pasuje.
Mimo drążącego głosu muszę chyba brzmieć pewnie (a może śmiertelnie poważnie) bo owa Pani Kinga bez wąchanie zaprasza mnie na spotkanie a później twierdząc z uśmiechem, podejmuje jak to ma w zwyczaju, kolejną szaloną decyzję w swojej karierze zawodowej. Zatrudnia mnie. Całkiem zieloną niczym ogórek w lato. Nie wiedząca nic na temat imprez, hotelu, czy wystawiania faktur.
Na dowodzenia rzuca:
-Doskonale wiem ze mnie nie zawiedziesz. Nie martw się. Ja ci w tym pomogę.
Będzie ciekawie pomyślałam….
Zobacz naszą ofertę