- Cooo!? – buchnęli śmiechem wszyscy jak jeden mąż na wieść o tym, że do wesela został niecały rok a nasi rodzice się nie znają.
- No co, co?! Nie znają się i tyle - odpowiedziałam.
- Czyli my wiemy właściwie więcej o Waszym weselu niż oni? – zagadnął Piotr.
- No właściwie… - odpowiedziałam, sama lekko zdegustowana tym faktem- Dajcie mi spokój. Jeszcze Wy. Po której właściwie jesteście stronie? Stresuje mnie to. Bo na przykład gdzie powinniśmy się spotkać? U nas? U moich rodziców, u Krystiana? Od czego zacząć? O czym rozmawiać?
- Spotkajcie się tutaj – powiedziała Kinga.
- Jak to tutaj?!
- Zaproście ich na weselną degustację dań. Przy okazji wypróbujecie dania – mówiła, nie odrywając wzroku od komputera.
- No właśnie! Dzięki temu same dania będą dobrym zaczepieniem na rozmowę. Będziecie wspólnie oceniać ich smak, wygląd – dodała Karolina.
- I teściowie będą zadowoleni. Obie strony poczują, że mimo iż opłacacie wesele sami, ich zdanie jest dla Was ważne. – dodał jak zwykle obiektywnie patrzący na sytuację Sebastian.
- Neutralny grunt. Nikt nie będzie się czuć lepiej czy gorzej. Bo wiadomo, zawsze lepiej być gospodarzem niż gościem. A może właściwie nie?! W każdym bądź razie, nie będzie żadnych przygotowań, sprzątania, stresu. Przyjdziecie na gotowe. Niezręcznie nie trzeba będzie też wypraszać gości czy samemu się ulatniać. Skończycie spotkanie razem z końcem degustacji.
- No, no… mów dalej…
- Podczas degustacji testujecie 2 różne zupy, 4 danie ciepłe, 6 zakąsek oraz 2 desery. Dzięki temu poznacie nie tylko smak dań, ale ich wygląd, wielkość porcji. Może być tak, że z trzech różnych dań stworzycie jedno.
- Jak to?
- A no tak. Z jednego dania na przykład bardziej do gustu przypadną Wam ziemniaki, z innego zestawu dodatki a z kolejnego mięso. Podczas degustacji konsultant ślubny – czyli my J – zagląda do Was co jakiś czas, pytając o smak, o uwagi, zapisując Wasze przemyślenia.
- Wiecie, że to genialny pomysł?
- Wiemy! Niestety wiele par o tym nie wie. Nie wiedzą też ile tracą nie korzystając z tej opcji. Nawet jeśli rodzina się już zna, sorry Aga ale o jest raczej normalne – wtrąciła, mrugając do mnie okiem – to jest to idealna okazja do spotkania się, omówienia ważnych rzeczy, przełamania lodów. Zresztą dania które wybiera się na tak ważną imprezę warto wcześniej sprawdzić.
Nim spostrzegłam nadszedł ten dzień. Za moment przyszli teściowie poznają moich rodziców i na odwrót. No właśnie…tak czuję, że po tym odwrotu już nie będzie. Widzę lekki stres w oczach taty i nerwowe poprawianie włosów mamy.
- Spokojnie, mówię Wam że są genialni! – powiedziałam chcąc ich uspokoić
Lepszy jednak w kojeniu nerwów okazuje się kelner Daniel. Z uśmiechem przyprowadza do naszego stolika Krystiana z jego rodzicami. Wszyscy podajemy sobie ręce, a Daniel płynnie przechodzi do opowiadania nam co tu się będzie dziś działo.
Za chwile nerwowa atmosfera wydaje się odchodzić w niepamięć.
Kocham je – myślę, widząc jak to wszystko przebiega – te moje dziewczyny, to był genialny pomysł!
Wspólnie obgadujemy wystrój restauracji, zerkamy co dzieje się na zamieszczonych tu telewizorach, komentujemy muzykę, kelnerów. No dobra przyznam się…gości też. Ach kto tak nie robi?! Rozmowa więc płynie. Jak by to wyglądało w domu? Wyobrażacie sobie sytuację, że teściowa komentuje wystrój mojego rodzinnego salonu? Są dwie opcje, albo teściowa jest nie do końca szczera i pieje z zachwytu, co cieszy moją mamę. Druga, komentuje coś co nie powinna, używa nie tych słów co potrzeba. To uraża moją mamę no i klops. Tu jesteśmy tak jak dziewczyny mówiły, na neutralnym gruncie. A patrząc na rozmowę obu mam śmiem twierdzić, że tak jak nic nie łączy lepiej niż wspólny grunt tak nic nie łączy lepiej jak wspólny obiekt do obgadywania.
Wjeżdża pierwsze danie – tajemnicza zupa „senatorska”. Zanim kusimy się na pierwszy ….., Daniel opowiada nam z czego się ona składa. Smak nas zaskakuje. Połączenie mięsa wieprzowego, pieczarek z nutką kolendry i śmietany wydaje się być wręcz idealne.
- Bardzo dobra, ale rosół to rosół. Na pierwsze danie chyba musi być klasyka.
Ech… no i znów nie po mojej myśli.
Dalej próbujemy kremu z pomidorów z serem feta. Część damska zachwycona, męska nie bardzo. Łatwo więc po tym podejmujemy decyzję, że na przyjęciu mogłoby być podobnie.
Nagle podchodzi do nas Kinga. Mówimy o tym, że krem odpada. Senatorska przepyszna ale raczej postawimy na klasykę.
Widzę kątem oka, że Kinga zerka na mnie. Z pewnością widzi moje niezadowolenie.
- Szanowni Państwo dobry wybór. Czasem te najprostsze rozwiązania są najlepsze. Pierwsza wydawka powinna być takim pewniakiem. Goście na przyjęcie przychodzą głodni, musimy postawić na coś czego będziemy pewni że większość skonsumuje.
Oszalała, myślałam że znamy się już jak łyse konie ale okazuje się że nie. No trudno, zupy Senatorskiej nie będzie.
- Senatorską za to proponuję jako danie 3. Do tego dodałabym ziołową bagietkę. To będzie dobry moment aby zaskoczyć Gości i podać coś ciut innego. Zupę z pozoru podobną do gulaszu ale jednak całkowicie inną. Co sądzicie?!
Jest! Cofam to co pomyślałam! Jednak zawsze mogę na nią liczyć.
Wszyscy jednogłośnie przytakujemy na ten pomysł.
Dalej próbujemy dań głównych, przepysznej polędwiczki, soczystego kotleta devolay, roladki. Testujemy także smak ziemniaka w różnych odsłonach a także surówek kiedy nagle bach.
Jak zwykle – myślę! Na moje piękne kremowe spodnie właśnie spadły z widelca buraki.
Stojąca obok Kinga z trudem powstrzymuje śmiech i mówi: Lepiej teraz niż później. Może na wesele dla Pani Młodej podamy zestaw surówek bez buraków i ciemnych sosów? Uchronimy tym samym białą suknię.
Ciekawe którą – pomyślałam.
Ale oczywiście pomysł jest strzałem w dziesiątkę! Upaprać się w pierwszej minucie wesela to byłoby coś…. W moim stylu. Może uda się dzięki temu tego uniknąć.
Kosztując zakąski i desery miny wszystkich uczestników degustacji mówią tylko jedno: dość! Zaraz pęknę.
Kiedy na początku wydawało mi się, że podane dania i zakąski będą niewystarczające dla 6 osób dorosłych, a po skończeniu degustacji będziemy musieli zamówić obiad dla rodziców, tak teraz myślę: Aga, dasz radę jeszcze tylko jeden kęs.
Kończymy spotkanie najedzeni z głowami pełnymi pomysłów, z uśmiechami na twarzy i z ulgą. Wszystko się udało!
Znamy dania, co wybrać. Znamy już i siebie. Swoje opinie, poczucie humoru.
Rozstajemy się już z umówionym kolejnym spotkaniem. Ku naszemu zaskoczeniu – spotkaniem rodziców. Umówili się na wspólne grillowanie. Patrzymy na siebie z Krystianem z nieodpartym poczuciem sukcesu!
Mama Krystiana obejmuje mnie. Dziękuje za spotkanie i szepta do ucha:
- Aguś, Krystian nie może widzieć ale mnie mam nadzieję pokażesz niebawem swoją suknię?!
Sprawdź naszą ofertę